A w przeszłości było jeszcze gorzej ... Miałam wtedy ogromne kolekcje różnych pierdół. Czego u mnie nie było.. klasówki z podstawówki. Papierzysków wielkie sterty. Pudła, torby i koperty... Świstki, szczępki, duperele i różności innych wiele :)
Aż trafiłam na książkę, która przyniosła opamiętanie: "Feng Shui Jak pozbyć się bałaganu ze swojego życia" Karen Kingston. Dlatego właśnie jestem ciężkouleczalną a nie nieuleczalną bałaganiarą. :) Od czasu do czasu wyciągam tą książkę z półki i biorę się za porządki. Za każdym razem udaje mi się pozbyć nieco z tych rzeczy, które poprzednim razem absolutnie jeszcze były mi potrzebne. Ostatnie inspirowane tą książką porządki były zdecydowanie zbyt dawno. Nadszedł czas.
Zakładam niniejszym Pokładowy Dziennik Porządkowy. Znam siebie i nawet się nie łudzę że będę wpisy aktualizować codziennie. Postaram się jednak przynajmniej raz w tygodniu zdać relację z tego jak mi idzie. Tym razem muszę dać sobie radę sama /książka chwilowo jest wypożyczona/ Mam za to inną wyjątkową motywację - nie mogę /wróć/ NIE CHCĘ zabierać tej całej graciarni z nami do nowego domu. Wiosna sprzyja sprzątaniu /przynajmniej tak się mówi/ a więc: Kapitanie do dzieła!
Plany najlepiej wprowadzać w życie od razu, zanim zacznie się spychologia... uciekam do sprzątania..
miłego weekendu
doominion
Motywacja jest właściwa: nowy dom-odgracenie starego. Trzymam kciuki, bądź twarda! :) Mnie też by się przydała taka książka, ale mam też swój sposób: Włączam sobie odcinek Perfekcyjnej Pani Domu i choć nie jestem pod wpływem tej ideologii, to jednak patrzenie na czyjś bajzel, sprawia, że sama też chcę trochę ogarnąć swój: mniejszy, ale jednak bywa, że bajzel. ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to sobie często przy tym programie prasuje, dowartościowując się, że nie jest ze mną tak źle. ;)
Tak na marginesie: widzę na belce mój blog. Miło, że zajrzałaś i polecasz. :) Dzięki. Ja teraz głównie urzęduję na tym siquidscribere... Opowiadanie odłożyłam "na potem". Pozdrawiam. :)
Książkę bardzo polecem. Twój sposób też niezły. jak człowiek widzi do jakiego stopnia można zapuścić chałupke to zaczyna się zastanawiać na jakim etapie sam jest :)
OdpowiedzUsuńZahlądam od czasu do czasi i własnie się dziwiłam że nic nie piszesz - oczywiście wcale nie zwróciłam uwagi na to że masz inne blogi, to juz taka Ja ;)
Bo ja mam słomiany zapał. W opowiadaniu utknęłam. Pisałam je głównie, żeby pisać. To był spontan i teraz się pogubiłam. Wiele zabrakło, wiele muszę pozmieniać. :) Teraz piszę sobie inną historię, ale w zaciszu pliku tekstowego, żeby ją dopracować lepiej. :) A ten drugi blog jest od wszystkiego, więc pojawiam się tam, jak się zmobilizuję do gadania. :)
UsuńPoszukam książki, muszę ją wciągnąć na listę pożądanych pozycji. :)
Na temat słomianego zapału coś wiem ;). Pocieszam się że to po prostu ludzkie jest haha
Usuń