sobota, 9 marca 2013

Zbieractwo, kolekcjonerstwo kontra wiosenne porządki

Gdzieś kiedyś przeczytałam, że zbieractwo jest naszym ewolucyjnym dziedzictwem po ludach koczowniczych czy pierwotnych, które wykorzystywały wszystko co znalazły, dla których wszystko mogło okazać się przydatne. We mnie to dziedzictwo jest zdecydowanie silniejsze niż w innych. Jestem ciężkouleczalnym zbieraczem-kolekcjonerem czyli straszną bałaganiarą. Wszystko uważam albo za potrzebne, albo ulubione albo pamiątkowe. A jak żadna z tych kategorii nie pasuje to znajdę inny pretekst żeby nie wyrzucać. Siłą rzeczy ma to jeden rezultat - zdecydowanie za dużo wszystkiego na zbyt małej przestrzeni, tak zwany bajzel. Oczywiście mają w tym swój udział pozostali członkowie mojej familii: potworelle bez wątpienia odziedziczyły maminą zdolność do robienia wokół siebie pobojowiska.
A w przeszłości było jeszcze gorzej ... Miałam wtedy ogromne kolekcje różnych pierdół. Czego u mnie nie było.. klasówki z podstawówki. Papierzysków wielkie sterty. Pudła, torby i koperty...  Świstki, szczępki, duperele i różności innych wiele :) 
Aż trafiłam na książkę, która przyniosła opamiętanie: "Feng Shui Jak pozbyć się bałaganu ze swojego życia" Karen Kingston. Dlatego właśnie jestem ciężkouleczalną a nie nieuleczalną bałaganiarą. :) Od czasu do czasu wyciągam tą książkę z półki i biorę się za porządki. Za każdym razem udaje mi się pozbyć nieco z tych rzeczy, które poprzednim razem absolutnie jeszcze były mi potrzebne. Ostatnie inspirowane tą książką porządki były zdecydowanie zbyt dawno. Nadszedł czas. 
Zakładam niniejszym Pokładowy Dziennik Porządkowy. Znam siebie i nawet się nie łudzę że będę wpisy aktualizować codziennie. Postaram się jednak przynajmniej raz w tygodniu zdać relację z tego jak mi idzie. Tym razem muszę dać sobie radę sama /książka chwilowo jest wypożyczona/ Mam za to inną wyjątkową motywację - nie mogę /wróć/ NIE CHCĘ zabierać tej całej graciarni z nami do nowego domu. Wiosna sprzyja sprzątaniu /przynajmniej tak się mówi/ a więc: Kapitanie do dzieła!
Plany najlepiej wprowadzać w życie od razu, zanim zacznie się spychologia... uciekam do sprzątania..
miłego weekendu 
doominion

4 komentarze:

  1. Motywacja jest właściwa: nowy dom-odgracenie starego. Trzymam kciuki, bądź twarda! :) Mnie też by się przydała taka książka, ale mam też swój sposób: Włączam sobie odcinek Perfekcyjnej Pani Domu i choć nie jestem pod wpływem tej ideologii, to jednak patrzenie na czyjś bajzel, sprawia, że sama też chcę trochę ogarnąć swój: mniejszy, ale jednak bywa, że bajzel. ;)
    Właściwie to sobie często przy tym programie prasuje, dowartościowując się, że nie jest ze mną tak źle. ;)
    Tak na marginesie: widzę na belce mój blog. Miło, że zajrzałaś i polecasz. :) Dzięki. Ja teraz głównie urzęduję na tym siquidscribere... Opowiadanie odłożyłam "na potem". Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę bardzo polecem. Twój sposób też niezły. jak człowiek widzi do jakiego stopnia można zapuścić chałupke to zaczyna się zastanawiać na jakim etapie sam jest :)
    Zahlądam od czasu do czasi i własnie się dziwiłam że nic nie piszesz - oczywiście wcale nie zwróciłam uwagi na to że masz inne blogi, to juz taka Ja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja mam słomiany zapał. W opowiadaniu utknęłam. Pisałam je głównie, żeby pisać. To był spontan i teraz się pogubiłam. Wiele zabrakło, wiele muszę pozmieniać. :) Teraz piszę sobie inną historię, ale w zaciszu pliku tekstowego, żeby ją dopracować lepiej. :) A ten drugi blog jest od wszystkiego, więc pojawiam się tam, jak się zmobilizuję do gadania. :)
      Poszukam książki, muszę ją wciągnąć na listę pożądanych pozycji. :)

      Usuń
    2. Na temat słomianego zapału coś wiem ;). Pocieszam się że to po prostu ludzkie jest haha

      Usuń