poniedziałek, 29 kwietnia 2013

"Ada, to nie wypada"...


Nie wiem za dobrze jak to wygląda u chłopców za to doskonale znam ten temat z własnego dzieciństwa. Jejuśku jak ja nie cierpiałam tego tekstu: "to nie wypada!". Jeszcze gorszy był tylko "co ludzie powiedzą!".. I tak miałam szczęście, bo zainteresowanie mojej mamci opinią środowiska plasowało sie zdecydowanie poniżej średniej.  Ponieważ jednak byłam dziewczęciem niezdyscyplinowanym o raczej chłopięcych zainteresowaniach, takich jak wspinanie się po drzewach (szczegulnie upodobałam sobie ten sport podczas wizyt u rodziny, wystrojona w cienkie rajstopki i lakierowane buciki), przeskakiwanie ogrodzeń "na komandosa" i inne równie subtelne zajęcia, słyszłam znienawidzoną formułkę dosyć często. A teraz od czasu do czasu sama łapię się na tym, że za podobne "przewinienia" strofuje swoje potworelle dwie. Choć te konkretnie stwierdzenia raczej nie przechodzą mi przez gardziel mimo to wydźwięk jest raczej podobny kiedy mówie starszej żeby nie robiła obciachu (tkz. wiochy) czy prosze młodszą żeby "się zachowywała" ( w domyśle odpowiednio w miejscach publicznych czyli "przy ludziach"). Od razu w takich przypadkach pojawia mi sie czerwona kontrolka - wielka migająca z czarnym napisem - miałaś tego nie robić. W końcu podobnie do wszystkich nastolatków solennie przyżekałam sobie, że ja "nie będę taka"!
No i teraz pojawiają się dwie kwestie:
Pierwsze promo - czy da się dotrzymać takiej składanej sobie w wieku młodzieńczym obietnicy? Czy komuś to się udaje i czy jesli tak nie jest to świadectwem jego niedojrzałości?
Drugie primo - mnie się to wszystko rozjeżdża!!! Naprawde głęboko jestem przekonana, że nie moźna źyć pod dyktando innych, spełniać ich ambicji, rezygnować z jakiejkoleiwk cząstki marzeń aby dostosować się do ogółu. Staram się też uczyć tego swoje córki. Chcę żeby wiedziały, że tylko one mają prawo decydować o tym jak chcą przeźyć własne 5 minut na ziemi. One i ci których do tego prawa dopuszczą. Z drugiej jednak strony muszą mieć świadomość zależności istniejących w otoczeniu, niepisanych praw które obowiązują w ich środowisku, rozumieć, iż możliwość decydowania o sobie nie oznacza totalnej samowolki. A granica miejscami jest bardzo cienka.
Kilka dni temu zaczepiłam w tramwaju obcego chłopaka - zgroza! (hihi). Czytał był książkę która wydała mi się należeć do mojego ulubionego gatunku czyli fantasy. Pojawił się impuls - zapytam czy to faktycznie fantasy i czy warto tym zaprzątać sobie głowę (zwłaszcza zależało mi na drugiej informacji jako że pierwszą uzyskałabym od wujka google - autora i tytuł od razu odpisałam w notesiku). I jak na zawołanie z drugiej strony mojej głowy (.. eee w takim przenośnym rozdzieleniu przestrzeni myśli na dwie strony odzwierciedlające inne punkty widzenia... blablabla...) zakiełkowało: ale tak głupio...! tak obcego, a tu akurat jakaś pani usiadła koło mnie, pomyśli że ja stara baba podrywam młodych mężczyzn w środkach komunikacji publicznej... a może by tak poczekać aż pani wysiądzie.. może nikt wtedy nie zwróci uwagi...
NO CHYBA MNIE POGIĘŁO BYŁO!!!!
Oczywiście jak tylko zdałam sobie sprawę z głupoty tych myśli, zaczepiłam, zapytałam i wszystkiego się dowiedziałam. Nie powiem chłopak nieco zaskoczony był. ;) No i co z tego? Nie dajmy się paranoi. Przy okazji jednak uzmysłowiłam sobie jak głęboko siedzą w nas wpojone nam przekonania. Własnie dlatego chciałabym takiego wpajania wobec własnych latorośli uniknąć.

pst. Pamiętacie panią Bukiet? - taaaaa niejedną taką bukietową znam...
domi






sobota, 13 kwietnia 2013

bajki dla dorosłych

Ajajajaj..
...strasznie długo mnie tu nie było. Ostatnio sporo spraw mnie zaprzątało..zmiany w pracy, obowiązki domowo-rodzinne .. no i w dodatku zaczytałam się na zabój :)  Kocham TO!!!!
Przy okazji muszę przyznać, że kompletnie nie rozumiem jakim cudem statystyczny Polak tak mało czyta! To nie wydaje mi się możliwe. Znalazłam wprawdzie dość odległe od siebie wyniki w internecie wszystkie jednak jak to mówią "szału nie robią"! Podobno przeciętnie czytamy jedną książkę na rok. Są też dane że:
około 38 % z nas nie czyta WCALE (bo tylko tak można określić przeczytanie mniej niż jednej książki na rok)
13% czyta ze dwie rocznie
11% do 4 a 16% od 5 do 10
i w końcu około 16% powyżej magicznej dyszki.
I nie chodzi mi o to nawet, że to jakoś tam mnie bodzie po Ego. Nie muszę się przejmować takimi zestawieniami bo wiem, że czytam znacznie więcej. /swoją drogą gdyby mnie łaskawie uwzględnili w statystyce może podniosłabym tą średnią? ;) - taki przebłysk nieskromności/ Chodzi o to że wbrew tym newsom wszędzie wokoło widzę ludzi z książkami. (bynajmniej nie dla szpanu). Podróżuję uparcie komunikacją miejską i w autobusach , w tramwajach, widok ludzi zaczytanych nie jest jakąś rzadkością. Raz nawet czułam się otoczona przez czytaczy (akurat kiedy ja nie miałam czego poczytać, co odczuwałam dość boleśnie). Bez ściemy, na najblżzszych siedzeniach naliczyłam (!!!) 9 osób z książką.  Jeden za drugim, a wśród nich 3 (w tym niestety JA!) bez.
W zasadzie odbiegłam od tematu. Tylko jakoś tak nie mogłam się powstrzymać :). Tak wiec, zaczytałam się. W czym? Nawet jak nie chcecie wiedzieć to wam powiem. W fantasy. I w zasadzie o tym miał być pościk. O bajkach dla dorosłych. Kiedy mówię, że uwielbiam fantasy bardzo często spotykam się z pobłażliwym uśmieszkiem. Ci co nie czytają, mają to gdzieś ale ci co czytają (jeśli tak jak ja nie są fanami tego gatunku) dziwią się, że poświęcam czas na coś tak mało "ambitnego". Bo to przecież "takie bajki"... DOKŁADNIE, Swojego czasu liznęłam coś niecoś o bajkach i baśniach. Mają ogromne znaczenie kulturotwórcze. Zresztą nawet ci co nie czytają dla własnej przyjemności starają się czytać bajki dzieciom ( w każdym razie jest taka grupa ludzi), bo mówi się, że to rozwija. Ale dlaczego? Dlatego, że bajki (baśnie i mity) kształtują system wartości. Z fantasy jest nie inaczej. Tutaj także trwa walka dobra ze złem a wszystkiemu przyświeca morał/przesłanie. Czasem nawet dość nachalnie.
Na ten temat mogłabym napisać kilka "stron", już nie mówiąc o tym że mogłabym przegadać całą noc o tych książkach. Przed chwilą zamknęłam ostatni (dziesiąty) tom Miecza Prawdy - ostatnie tygodnie płynęłam na fali tej serii. Kolejne, wcale nie cieniutkie tomy połykałam jak powietrze. I chociaż myśl przewodnia czasami raziła. Chociaż była powtarzana czasem zbyt często i nachalnie to dzięki tym książkom towarzyszyła mi przez prawie dwa miesiące. "Nie ma nic cenniejszego niż życie, które każdy powinien móc przeżyć według własnej woli!" Banał?! Taki o którym warto pamiętąc moim zdaniem :)
Kiedy nieraz myślałam, że fajnie byłoby wyskrobać trochę czasu na boga, miałam zupełnie inne posty do przekazania. Będą musiały poczekać bo ten sam się wypchał właśnie teraz :)
Pozdrawiam was serdecznie
pst. serialowy Miecz Prawdy w porównaniu z książką jest niestety cieniutki ale postaci wypadły im całkiem nieźle (szkoda że skopali scenariusz)
psst. A właśnie leci 3 sezon Gry o Tron - książeczki czekają, jeszcze ten miesiąc postanowiłam się ponapawać serialem - jak już przeczytam to mogłabym stracić ochotę na oglądanie ;)
pssssssst. a to machnę wam jakąś fotkę z Miecza Prawdy, a co..