To nie zupełnie jest moje pierwsze podejście do bloga. Zdecydowanie jednak pierwsze "na serio". Kiedyś zdarzył mi się blog na forum. Zdarzył mi się post, jeden jedyny. Popełniłam go tuż po północy w przedwigilijną noc 2010 roku. Okazuje się, że pomijając okoliczności nazwijmy to zewnętrzne, jest on nadal bardzo aktualny. Dlatego na początek postanowiłam się nim z wami podzielić :)
"Chciałabym napisać o wszystkim na raz, chociaż wiem, że to nie jest możliwe. Skoro jednak nie da się opowiedzieć całej historii w jednym wpisie to, od czego zacząć? Jaki wzór wybrać? Zwłaszcza, że północ wybiła i myśli nie chcą już formować się w sensowe zdania. Skaczą sobie „to tu to tam” i nie dają nad sobą zapanować.
No to zrobię sobie dzień dziecka w grudniu i dam sobie spokój z próbą sklecenia jakiegoś spójnego, foremnego wpisu. Też sobie poskaczę. Potem dołoży się to, co zostanie pominięte.
Jutro Wigilia a ja nawet w najmniejszym stopniu nie czuję, że to już. Niby choinka ubrana, jakieś tam zakupy zrobione, nawet śledzie są (kupione na razie), ale nic poza tym. W domu bajzel, żarełko w proszku a czasu coraz mniej. Jakieś dwa lata temu w swoim pseudo dzienniczku napisałam, że „w tym pokręconym żywocie, /…/ 48 na dobę może by stykło na to, co konieczne a czasem nawet na to, co ważne.” Podtrzymuje to. Zdecydowanie.
Niestety nie mogę się pocieszać, że jutro będzie lepiej, bo od rana mam zaplanowana kontynuację dzisiejszej pracy, która do świat ma się jak.. no nie wiem co a na wymyślanie już zbyt późna pora. Tylko nie myślcie ze narzekam, bo ta robota bardziej mnie cieszy niż pełne blachy pachnących placków. Dlatego ze przybliża mnie do tego, co upragnione, wyczekane... MÓJ dom. A co robiłam? A takie kobiece robótki ręczne: Taszczyłam pustaki na pięterko ha ha. No znaczna część była wciągana na..takim jakby pasku. Po schodkach tuptaliśmy tylko z wentylacyjnymi (chyba tak się nazywają) żeby się podczas wciągania nie potłukły. były jeszcze worki z cementem i wkłady kominowe – masakra, jakie ciężkie te wkłady, musiałam, naprawdę musiałam zastosować spychologię i zostawić z nimi mojego mena. Wierzcie mi to nie było miganie się od pracy – nie byłam w stanie wytaszczyć tego klocuszka po schodach. Zeszło nas troszkę ponad trzy godziny. Jutro powtórka. Dodam tylko że pełny szacun dla tych, którzy robią to osiem godzin dziennie przez większość życia…
Tak, nawet 48 godzin na dobę to mało."
Podpisuję się pod tym dwiema ?dwoma? rekami. Wciąż walczę z niedoczasem, który dominuje moją codzienność. Mam jednak nadzieję, że w jednej kwestii uda mi się z nim wygrać. Liczę na to, że wyskrobię trochę przestrzeni na spotykanie się tu z Wami :D
Czuję się zaszczycona móc wprowadzić pierwszy komentarz na "twojej nowej -blogowej drodze" i bądź pewna że tu będę częstym gościem już zapisałam cie do "ulubionych " a wiedz ,że w kwestii blogów mam wysokie wymagania .Ale kto jak kto ty je spełniasz. Powodzenia.Sto buziaków
OdpowiedzUsuńDzięki Ogromniaste. Postaram się sprostać wymaganiom.... z czasem. Początki jednak jak to początki mogą być trudne więc liczę na to że podpowiesz coś od czasu do czasu. Pozdrwionka
OdpowiedzUsuń